Oto, kto mnie odwiedził tej zimy!
Od końcówki grudnia mieszkam w domu z niewielkim ogrodem i to była pierwsza zima, kiedy wystawiałam karmniki z jedzeniem dla ptaków. Wcześniej nie miałam za bardzo gdzie montować karmniki, więc, żeby jak najszybciej zacząć korzystać z możliwości obserwacji ptaków na ogrodzie, poszłam na łatwiznę – kupiłam karmnik, gotowe mieszanki ziaren oraz kilka przysmaków do zawieszenia na płocie. Niektóre z zawieszek cieszyły się ogromną popularnością i chętnie skorzystam z nich w przyszłym sezonie zimowym, innych na pewno już nie kupię. Sporo z kupionych przeze mnie gotowych mieszanek również była nietrafiona i więcej przebranego przez ptaki ziarna wyrzucałam, niż faktycznie znikało w ich żołądkach. Chętniej zjadały mieszankę, którą sama przygotowałam w drugiej połowie stycznia, niż te kupne. Ale o tym, co u mnie się sprawdziło i jakie zapasy warto na zimę zrobić, opowiem Wam trochę bliżej grudnia.
Dziś pokażę Wam, kto mnie odwiedzał minionej zimy. Zdjęcia potraktujmy raczej jako dokumentacyjne, ponieważ wszystkie wykonywałam z domu, zza zamkniętych okien. Jakość pozostawia zatem wiele do życzenia. Ale te fotografie i tak mnie cieszą, chętnie wrócę do nich na przyszłorocznym przedwiośniu, żeby porównać, czy zimą 2021/2022 pojawią się te same gatunki.
W notatkach mam zapisanych 15 różnych gatunków ptaków, które odwiedzały mój ogródek między początkiem stycznia a drugą połową marca. Niestety nie wszystkie z nich udało mi się sfotografować, no ale nie starałam się też jakoś przesadnie. Owszem, aparat starałam się mieć zawsze pod ręką, ale nie mogłam obserwacji ptaków poświęcić tyle czasu, ile bym chciała. Zwłaszcza, że zimą dni są przecież krótkie i głównie w weekendy mogłam nacieszyć się harmidrem przy ptasiej stołówce.
Oto gatunki, które udało mi się zaobserwować.
Bogatka (Parus major)
Modraszka (Cyanistes caeruleus)
Sikora uboga (Poecile palustris) LUB czarnogłówka (Poecile montanus)
Przylatywała jedna i, w przeciwieństwie do kuzynek, zdecydowanie wolała luźno rozsypane ziarna w karmniku, niż zwarte bryły zawieszone na płocie. Widywałam ją dość często, jednak bardzo długo nie mogłam jej sfotografować. Pojawiała się przy karmniku tylko na krótką chwileczkę – ot, tyle czasu, ile trzeba, żeby chwycić w dziób ziarenko słonecznika i odlecieć w las. Nie było reguły: czy kolejny raz pojawi się za parę minut, pół godziny, czy dopiero następnego dnia.
Z tymi dwoma gatunkami sikor: czarnogłówką i ubogą zawsze mam ogromny problem z oznaczeniem. To zdecydowanie któraś z nich, ale nie potrafię jej przypisać do prawidłowego gatunku z całą pewnością. Jeżeli po tym zdjęciu potraficie wskazać właściwy gatunek, koniecznie dajcie mi znać!
Rudzik (Erithacus rubecula)
Mam ogromną słabość do rudzików. Cieszyło mnie więc to, że przylatywały do mnie codziennie po kilka razy.
Szczygieł (Carduelis carduelis)
Najczęściej przylatywał tylko jeden. Rozsiadał się w karmniku i siedział tam, zajadając ziarna, dopóki się nie najadł. I kompletnie nic sobie nie robił.z ewentualnej obecności przedstawicieli innych gatunków. Czasem, kiedy pojawiały się dwa czy trzy szczygły, urzędowały na ziemi i wyjadały to, co z karmnika zrzuciły inne ptaki.
Kowalik (Sitta europaea)
Zdarzało się, że zaglądał do karmnika, ponieważ umieszczałam w nim wyjęte z siatki kule tłuszczowe, ale najczęściej stołował się na płocie.
Dzięcioł duży (Dendrocopos major)
To największy fan połówek kokosa na mojej dzielni! Do tej mieszanki w metalowym koszyczku przekonał się dopiero wtedy, kiedy popełniłam najstraszliwszą z możliwych zbrodni: nie zauważyłam na czas, że nadzienie w kokosach się skończyło i, biedny, musiał sobie poszukać innej szamy. Po tym traumatycznym wydarzeniu zamiennie podjadał to jeden, to drugi przysmak. Parę razy zaglądał nawet do karmnika, ale tam nie znalazł nic dla siebie.
Sójka (Garrulus glandarius)
Pojawiła się u mnie zaledwie kilka razy. Podczas pierwszej wizyty rozejrzała się uważnie i po paru minutach odleciała. Chwilę później jedna wróciła, przyprowadzając ze sobą dwie koleżanki. Sójkowe trio za każdym razem przeganiało mniejsze ptaki, ale samo jakoś niespecjalnie było zainteresowane przysmakami, które przygotowałam.
Zięba (Fringilla coelebs)
To stała bywalczyni jadłodajni u Animalistki. Często widywałam naraz kilka osobników, zarówno samców, jak i samic. Najchętniej wyjadały to, co spadło na ziemię i tylko sporadycznie jeden z ptaków przylatywał bezpośrednio do karmnika.
Jer (Fringilla montifringilla)
A tego pana to na żywo widziałam pierwszy raz właśnie u siebie na ogródku. Z tego powodu najpierw myślałam, że to jakaś dziwnie umaszczona zięba, co w sumie nie jest jakimś wielkim błędem, bo zięba i jer są bardzo bliskimi kuzynami i należą do tego samego rodzaju.
Zaczął przylatywać dopiero jak gruba warstwa śniegu przykrywała wszystko już dłuższy czas.
Kos (Turdus merula)
Szpak (Sturnus vulgaris)
Zaczął się pojawiać dość wcześnie (albo późno, zależy czy był z tych migrujących, czy zimujących u nas), bo już w połowie lutego. Wbijał z ziomkami do karmnika jak do siebie, płosząc inne ptaki.
Krogulec (Accipiter nisus)
Pojawił się u mnie tylko raz, ale zrobił wtedy takie zamieszanie, że jeszcze przez następne dni odwiedzało mnie wyraźnie mniej ptaków, niż zazwyczaj. Nie zdążyłam zrobić mu zdjęcia, bo to był moment: ja na luzie piłam sobie poranną kawę i spoglądałam przez okno tarasowe, jak ptaki dokazują przy karmniku i przysmakach zawieszonych na ogrodzeniu. Było ich wtedy kilkanaście sztuk: bogatki, modraszki, zięby. Poranek miałam spokojny, bo zrobiłam sobie wolny dzień i cieszyłam się na myśl, że mam nieograniczony czas na siedzenie na kanapie i obserwację ptaków. Nawet nie przygotowałam sobie aparatu, bo uznałam, że mam na to cały dzień, a teraz mogę po prostu pić kawę i patrzeć na to, co się dzieje na ogrodzie.
No i oczywiście właśnie wtedy, kiedy aparat leżał bezpiecznie na regale, a ja miałam usta pełne kawy, pojawił się on: złapał w szpony którąś z sikor wydziobujących nadzienie z kokosa i przygwoździł do ziemi. Słowo daję, aż się udławiłam tą kawą z wrażenia! Wszystkie inne ptaki pierzchły w mgnieniu oka, a ja starałam się jak najszybciej złapać i uruchomić aparat. Zdjęcia nie mam, ponieważ, zanim go włączyłam i ustawiłam ostrość, to drapieżnik już ze swoją ofiarą odleciał. Ale mimo wszystko zapamiętam tę scenę na długo – rozegrała się 10 metrów ode mnie!
Plusy: byłam świadkiem polowania krogulca
Minusy: tego dnia (a przypominam: zaplanowałam sobie, że cały dzień spędzę na obserwacji i fotografowaniu ptaków) mój ogródek świecił pustkami i żadna pierzasta kulka już się na nim nie pojawiła.
Dzwoniec (Chloris chloris), gil (Pyrrhula pyrrhula)
Te gatunki zaobserwowałam u siebie zaledwie parę razy. Nie mam ich zdjęć, nie mam też nic ciekawego o nich do powiedzenia, bo za każdym razem widziałam je bardzo króciutko, więc jako bonus dorzucam sarnę (Capreolus capreolus). Prawie codziennie widziałam 3, ale bardzo rzadko było wtedy na tyle jasno, żeby udało mi się zrobić którejś z nich jakieś sensowne zdjęcie.
A jakie gatunki odwiedzały zimą Wasze karmniki?