Dbajmy o najpiękniejsze wspomnienia o naszych czworonożnych przyjaciołach. 

Pożegnanie ukochanego zwierzęcia wiąże się z ogromnym bólem. Ból sprawia nam ta wielka pustka, która po czworonożnym przyjacielu pozostaje. Silna tęsknota. I wspomnienie ostatnich wspólnie spędzonych chwil. 

Śmierć przybiera różne oblicza 

Umieranie naszych zwierząt nie jest niczym przyjemnym – nie ma się co oszukiwać. Śmierć może nastąpić w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Może przyjść ze starości, w trakcie spokojnego snu. Może zostać wstrzyknięta strzykawką przez weterynarza, kiedy już nie ma szans, żeby inaczej pomóc naszemu przyjacielowi. 

Śmierć przybiera różne oblicza, ale one wszystkie mają wspólny mianownik: doskonale je zapamiętujemy. To oczywiście proces zupełnie naturalny – emocje, które towarzyszą nam w tym trudnym czasie sprawiają, że nawet po upływie lat potrafimy odtworzyć w pamięci to przykre zdarzenie minuta po minucie. Tym bardziej, że to przecież nasze ostatnie wspomnienia po ukochanym, czworonożnym przyjacielu. Nowszych już sobie nie wypracujemy.

Kiedy sięgamy pamięcią do czasów, gdy nasze zwierzę jeszcze było z nami, myśli z łatwością wędrują w kierunku właśnie tych ostatnich, najbardziej bolesnych wspólnych chwil. 

A przecież to nie są jedyne wspomnienia, jakie nam po nim zostały! Był członkiem naszej rodziny, spędzaliśmy razem mnóstwo czasu. Wiele razy zaskakiwał nas swoim zachowaniem, robił coś, czego zupełnie byśmy się po nim nie spodziewali. Śmialiśmy się do łez z zabawnych sytuacji, które powodował. Wzruszaliśmy się, kiedy stawał się najbardziej skutecznym pocieszycielem. Nie mogliśmy się nadziwić jego sprytowi i inteligencji. Imponował nam jego upór w dążeniu do celu. Zachwycaliśmy się jego umiejętnością życia chwilą. 

Tyle wspaniałych wspomnień, niesamowitych historii, od których serce rośnie! Nie pozwólmy, aby zostały one przytłoczone pamięcią o najbardziej bolesnych chwilach. 

Kącik radosnych wspomnień

Chciałabym, abyśmy stworzyli tu sobie kącik wspominkowy o ukochanych zwierzętach, których już z nami nie ma. Sięgnijmy pamięcią do tych momentów, na wspomnienie których ciepło rozlewa nam się po sercu. Uśmiejmy się znów razem z tych wszystkich wygłupów, zachwyćmy zwierzęcą pomysłowością. Zwierzęta obdarzają nas bezwarunkową, czystą miłością. Absolutnie zasługują na to, byśmy zachowali w pamięci przede wszystkim te piękne chwile, które wspólnie z nimi spędziliśmy.

Pozwólcie, że na początek ja opowiem Wam dwie historie związane z moimi kotami, Samsonem i Barnabą. Są jednymi z moich ulubionych i bardzo chętnie je sobie wspominam, kiedy myślę o swoich zwierzętach.

Barnaba, miłośnik herbaty

Jesienią i zimą pijemy z mężem ogromne ilości herbaty. Teraz od paru lat parzymy ją w dużych dzbankach, żeby co chwila nie biegać do kuchni po nową. Bardzo długo jednak robiliśmy sobie herbatę bezpośrednio w kubkach. A że z nas leniuszki, to standardem było, że zostawialiśmy kubki po ostatniej, wieczornej porcji herbaty na ławie i myliśmy je dopiero następnego dnia. Parę razy zauważyliśmy, że z kubków po herbacie zniknęły torebki, ale nie zaprzątało nam to za bardzo głowy, bo zawsze myśleliśmy, że może druga osoba miała po prostu ochotę na słabą herbatę i esencję wyławiała zaraz po jej zalaniu wrzątkiem.

Dopiero dużo później, podczas wiosennych, większych porządków, zagadka znikających z kubków torebek po herbacie się wyjaśniła. Znaleźliśmy je wszystkie. Leżały takie wyschnięte, starannie ułożone na kupce na najwyżej wiszącej półce – ulubionej miejscówce Barnaby. 

Z perspektywy człowieka przemieszczającego się po podłodze lub siedzącego na kanapie, na tej półce widać było jedynie ustawione tam dekoracje i leżącego kota (pod warunkiem oczywiście, że Barnaba akurat tam leżał). Nie było to więc miejsce, które sprzątaliśmy jakoś wybitnie często. 

Co ciekawe, herbatę torebkową piliśmy także później, ale tylko jednego jesienno-zimowego sezonu Barnaba miał fazę na zabieranie sobie tych esencji. Robił to tak, że nigdy go nie przyłapaliśmy. Raczej się nimi nie bawił, ani nie próbował dostać do zawartości, ponieważ wszystkie zgromadzone przez niego torebki były w nienaruszonym stanie.

Do tej pory nie wiemy, dlaczego tak się nimi zainteresował, ponieważ zbierał esencje po herbatach różnych typów i marek, nie tylko po ziołach. 

Samson, poskramiacz klamek 

Nasz zwierzyniec składał się z trzech czworonożnych egzemplarzy: mieliśmy dwa koty i psa. Wszystkie młode, pełne energii i zawsze chętne do zabawy między sobą (oraz z nami, rzecz jasna). Urządzające sobie nocne, dzikie gonitwy po meblach koty i biegnący za nimi świńskim truchtem pies to nie są warunki zbyt sprzyjające warunki, żeby się wyspać, więc nie wpuszczaliśmy zwierząt do sypialni. W zamian oddaliśmy im pod nocne władanie całą resztę domu. Ale, jak zapewne się domyślacie, to im nie wystarczyło, bo w towarzystwie człowieka zabawa zawsze jest fajniejsza.

Obudziłam się o jakiejś dzikiej godzinie przez dziwny hałas. Była chyba 2:00 w nocy. Zaspana otworzyłam oczy, a przed nimi zamajaczyły mi sylwetki buszujących po sypialni zwierząt. Samson i Barnaba zrzucili z komody koc i kilka ciuchów, z których Tibor robił już sobie na podłodze legowisko, i próbowali się dostać do szkatułki na biżuterię. 

Zirytowałam się, głównie na męża, bo przyszedł do sypialni po mnie i ewidentnie nie domknął drzwi. Zwierzaki sobie je pchnęły i dostały się do środka. Półprzytomna zagoniłam je z powrotem na przedpokój, dokładnie zamknęłam za sobą drzwi i wróciłam do łóżka. 

Moment później już zasypiałam, ale usłyszałam chrobot ruszającej się klamki. Nie wierzyłam własnym uszom! Niechętnie, bo jednak wolałabym już spać, ale wstałam i podeszłam do drzwi. To nie wymysł mózgu z tych chwil tuż przed zaśnięciem – klamka naprawdę się ruszała! Kiedy otworzyłam drzwi, zdumiony Samson opadł na cztery łapy, bo to on opierał się o drzwi i majstrował przy klamce. Zaraz za nim stali Barnaba i Tibor, ewidentnie czekając, aż cwany kot znów zdoła dostać się do sypialni.

Tej nocy nie wymyśliłam już nic mądrzejszego niż po prostu podparcie drzwi od sypialni krzesłem.

To był pierwszy raz, kiedy Samson samodzielnie otworzył sobie drzwi, ale już nazajutrz co chwila chętnie wykorzystywał nowo nabytą umiejętność. Samson był maine coonem, wielkim kocurem, który bez problemu dosięgał do klamki z podłogi. Nie musiał do niej doskakiwać, ani kombinować w żaden inny sposób. Wystarczyło, że po prostu stanął przy drzwiach na tylnych łapach. 

Klamki na gałki wymieniliśmy jeszcze tego samego dnia. 

 

Takie numery wywijały moje koty. 

A jakie Wy mieliście przygody ze swoimi zwierzętami? Opowiedzcie o nich w komentarzach. Stwórzmy tu miłe, życzliwe miejsce, w którym jeszcze raz uśmiechniemy się do niesamowitych wspomnień po naszych ukochanych czworonogach.

Łąki Wspomnień – niezwykła grupa na Facebooku

Żałoba po stracie ukochanego zwierzęcego przyjaciela to bardzo trudny temat, często ignorowany przez nasze środowisko. Dobrze wie o tym Esthima, ośrodek, który jest partnerem tego artykułu. I tak powstały Łąki Wspomnień – grupa wsparcia po stracie zwierzęcych przyjaciół. To bezpieczna przestrzeń, w której możemy nawiązać kontakt z innymi osobami pozostającymi w żałobie po swoich zwierzętach i uzyskać wsparcie w tym trudnym czasie zarówno od innych grupowiczów, jak i psychologa. 

Zapraszam Was do niej serdecznie.

Partnerem artykułu jest Esthima – nowoczesny ośrodek kremacji zwierząt towarzyszących, założony przez lekarzy weterynarii

Czytaj również:
Za tęczowym mostem – co zrobić z ciałem zwierzęcia po jego śmierci?
Najgorsza jest cisza – żałoba po śmierci zwierzęcia

Autorzy fotografii:
mtajmr, darutpl / Pixabay