O historii, która nigdy nie powinna się wydarzyć.
Kamil S. i puma Nubia to duet, którego historię śledziła ostatnimi dniami cała Polska. “Brawurowa ucieczka”, “obława”, “rozdzielenie przyjaciół”, “pazerne ZOO”, “zostawcie jego dziecko”, “zaszczucie dobrego człowieka” – takie wyrażenia przerażająco często pojawiają się w medialnych materiałach relacjonujących rozwój wydarzeń. Naprawdę nie przesadzam, pisząc, że mnie to przeraża. Bo to pokazuje, z jaką łatwością sentyment potrafi przesłonić ludziom zdrowy rozsądek.
Puma Nubia – o co chodzi?
Kamil S. to człowiek, który kiedyś zamarzył sobie, że chce mieć pumę. I sobie tę pumę w 2014 roku kupił – z czeskiej hodowli. Oczywiście w Polsce trzymanie takich zwierząt w domowych warunkach nie jest legalne, ale Kamil znalazł lukę w prawie, dzięki której mógł zrealizować swoje marzenie.
Dzięki pumie prowadził działalność zarobkową, udzielał się charytatywnie, chodził z nią na spacery i występował w mediach. Sielanka? No niekoniecznie.
Już w 2015 roku (czyli niecały rok po zakupie Nubii) Kamil stanął przed sądem z powodu swojej pupilki i otrzymał karę grzywny, która miała mieć charakter edukacyjny. Niestety chyba na niewiele się to zdało, ponieważ w 2017 roku zapadł kolejny wyrok. I w 2019 oraz 2020 roku kolejne. Wszystkie prawomocne. Rozchodziło się o nielegalne pozyskanie pumy, nielegalne posiadanie pumy, prezentowanie jej publiczności (bo, jeżeli nie wiecie, Kamil S. zarejestrował się jako cyrk) w sposób stwarzający zagrożenie. Kiedy okazało się, że kary grzywny ewidentnie są niewystarczające, zapadł wyrok, wskutek którego puma miała zostać odebrana właścicielowi i umieszczona w poznańskim ZOO.
Rozwinięcie poszczególnych wyroków oraz skany części z nich możecie przeczytać u Koalicji CYRK BEZ ZWIERZĄT. Polecam.
Gepostet von Koalicja CYRK BEZ ZWIERZĄT am Samstag, 11. Juli 2020
Kiedy przyszedł dzień przekazania zwierzęcia ogrodowi zoologicznemu, Kamil S. uciekł wraz z pumą do lasu. Uciekł. Do. Lasu. Z pumą. Niezabezpieczonym i potencjalnie niebezpiecznym dla zdrowia i życia innych ludzi dzikim zwierzęciem. Tym razem na szczęście nikomu, łącznie z Nubią, nic się nie stało. Ale odpowiedzialność level milion, co nie? A internet się dziwi, że szukało go tyle jednostek policji.
Poszukiwania trwały kilka dni, do 12.07.2020 r. Obecnie Nubia, cała i zdrowa, przebywa w ZOO w Chorzowie.
Czy puma na kanapie jest szczęśliwa?
Ogrom ludzi stanął murem za Kamilem. No bo przecież on tak kocha swoją Nubię, tak o nią dba, tak jej u niego dobrze. Na dowód wstawiają zdjęcia leżącej na kanapie, drapanej po brzuchu pumy. Pumy. Dzikiego kota, który z domowym ma wspólnego tylko tyle, że przynależą do jednej rodziny. Ich potrzeby gatunkowe są jednak skrajnie różne! Pumie naprawdę do szczęścia nie jest potrzebna kanapa czy przytulaski.
Pomimo że ten konkretny osobnik, jak i niestety wiele innych w hodowlach rozsianych po świecie, jest oswojony, to wcale nie znaczy, że nie będzie wykazywał potrzeby zaspokajania swoich naturalnych instynktów! On po prostu bardziej, niż jego dzicy pobratymcy, toleruje ludzkie środowisko. Ale od oswojenia do udomowienia prowadzi bardzo, bardzo długa droga, w trakcie której potrzeby zwierząt sukcesywnie malały, aby dopasować się do życia człowieka. Większości dotychczas udomowionych zwierząt zajęło to tysiące lat. Na drodze selekcji kojarzono osobniki wykazujące cechy odpowiadające ludziom i dzięki temu na przykład współczesny pies spokojnie może sobie żyć szczęśliwy w niewielkim mieszkaniu i wychodzić kilka razy dziennie na spacer, chociaż wilki zajmują terytoria o powierzchni nawet kilkuset kilometrów kwadratowych.
Mamy zatem bardzo duże, dzikie i tylko oswojone zwierzę, które według internautów jest szczęśliwe, bo jego właściciel mizia go po brzuszku na kanapie. No bosko. Zadbanie o potrzeby gatunkowe podopiecznego na piątkę.
Skrajny egoizm
Nie ma absolutnie żadnego powodu, aby trzymać w domu dzikie zwierzęta. Żadnego. Poza czystym egoizmem. Wszystkie dotychczas udomowione zwierzęta zostały udomowione, żeby spełniać konkretne zadania, na przykład chronić obejście i pomagać w polowaniach, dostarczać pożywienia i skór. Pozyskanie bydła czy drobiu było ogromnym skokiem jakościowym w życiu ludzi sprzed tysięcy lat.
A co daje nam puma? Jeżeli pominiemy potrzebę zrealizowania zachcianki z posiadania egzotycznego zwierzęcia – nic. Zupełnie nic, czego nie dałby nam pies lub kot.
Owszem, wizja posiadania tak niezwykłego zwierzęcia jest szalenie kusząca i jestem przekonana, że ludzie, którzy o tym nie marzyli, należą do mniejszości. Ale dojrzały, rozsądny człowiek wie, że nie wszystkie fantazje należy realizować.
Zachowujmy się odpowiedzialnie
I znów wrócę do osób kibicujących Kamilowi w walce z systemem o odzyskanie Nubii. Roztaczają one jakąś niesamowicie romantyczną wizję tego, że Nubia, żyjąca w warunkach dla kota domowego, przecież jest totalnie szczęśliwa. A życie to nie jest disneyowski film, w którym Nubia zacznie śpiewać razem z Kamilem.
Szalenie naiwnym trzeba być, żeby wierzyć, że dom i niewielka woliera to doskonałe warunki do trzymania pumy.
Żeby była jasność: ja całkowicie wierzę w to, że Kamil kocha swoją pumę. Ale jest to miłość bardzo toksyczna dla tego zwierzęcia. A toksyczne relacje to nie są dobre relacje. I nie, nie stanowi dla mnie w dyskusji nad Nubią to, że Kamil S. jest weteranem z Afganistanu, ani także to, że działał charytatywnie. Skupiamy się na pumie.
Bo wyobraźmy sobie teraz, że tak samo, jak Kamil chciał pumę, więc ją sobie kupił, tak ktoś inny zapragnie mieć żyrafę. Spoko opcja w sumie, nie? Taka żyrafa mogłaby pomóc w zrywaniu jabłek jesienią z sadu. O, albo goryl. Goryl to już w ogóle wypas, żaden akwizytor, żaden świadek Jehowy do nas nie zapuka, bo będzie się bał. Goryl to ochroniarz jak ta lala. Zresztą inne dzikie koty też rozbudzają wyobraźnię. Spacerowanie po dzielni z tygrysem na smyczy dopiero budziłoby respekt sąsiadów!
I te zwierzęta być może by tak sobie z nami żyły jakoś. Być może nawet nie zaatakowałyby nas zbyt szybko.
Ale czy naprawdę myślicie, że jeden człowiek, osoba prywatna, bez odpowiedniego zaplecza, jest w stanie tak doskonale zadbać o te zwierzęta? Ogrody zoologiczne, które przecież, poza funkcją rozrywkową i zarobkową, pomagają również w ochronie i reintrodukcji zagrożonych gatunków, a do opieki nad zwierzętami mają sztab pracowników, wolontariuszy i weterynarzy wyspecjalizowanych w leczeniu konkretnych gatunków, co chwila mierzą się z krytyką opinii publicznej. A równocześnie takiego zwierzaka może sobie kupić człowiek, który po prostu ma taką zachciankę. Gdzie tu sens, gdzie logika?
Kibicując Kamilowi S., zachwycając się Nubią, akceptujecie nielegalne rozmnażanie dzikich zwierząt bez nadzoru. Dajecie przyzwolenie na kłusownictwo i wykradanie nowo narodzonych maluchów z ich środowiska naturalnego, bo w przypadku wielu gatunków jest to łatwiejsze, niż uzyskanie miotu w niewoli.
Żyjemy w czasach, w których natura jest bardzo krucha i z każdym rokiem za sprawą działalności człowieka słabnie. Wiemy, że klimat się zmienia, że musimy działać zdecydowanie, żeby choć trochę ten proces spowolnić, byśmy jak najdłużej mogli żyć w świecie, który znamy. Odstawiamy olej palmowy, bo szkoda nam orangutanów. Bojkotujemy delfinaria, bo nie są to dobre miejsca dla waleni. Wybieramy produkty nietestowane na zwierzętach i rezygnujemy z jedzenia mięsa. Chcemy dokonywać świadomych wyborów, być odpowiedzialnymi mieszkańcami tej planety i o nią dbać.
A jednocześnie internet aż kipi od komentarzy ludzi stojących po stronie Kamila S.
Niestety w tym przypadku jedno drugie jak najbardziej wyklucza. Nie możemy dbać o planetę, jednocześnie wykazując się tak silnym egoizmem. Nie bądźmy bambistami, którym wydaje się, że puma, tygrys czy żyrafa będą miały doskonałe życie w przydomowym ogródku, jeśli tylko ich opiekun będzie je mocno kochał i drapał po brzuszku. Nie na tym polega miłość do natury.
Autorzy fotografii:
Capri23auto / Pixabay
JakeWilliamHeckey / Pixabay
Carolyn Whitson / Flickr
Tambako the Jaguar / Flickr