Prawdopodobnie jedyna taka rozmowa w Polsce!
W maju miałam niesamowitą przyjemność porozmawiać z Nigelem Marvenem – brytyjskim zoologiem, który jest znany na całym świecie ze swoich licznych produkcji przyrodniczych. Wywiad mogłam przeprowadzić dzięki uprzejmości Polsat Viasat Nature. To fantastyczny, polskojęzyczny kanał w całości poświęcony przyrodzie i zwierzętom. W każdą środę o 20:00 możemy oglądać na nim nowy, premierowy odcinek serii „Dzika Ameryka Środkowa Nigela Marvena”.
Zanim przejdziemy do rozmowy, muszę Was uprzedzić, że to pierwszy wywiad, jaki kiedykolwiek przeprowadziłam, więc stresik był razy milion – bo wynikał właśnie z nowego doświadczenia, ale też samą rozmową z tak niesamowitym człowiekiem. Jak na pierwszy raz, poprzeczkę miałam postawioną bardzo wysoko.
Nigel Marven to na szczęście bardzo miły człowiek, dzięki czemu szybko mogłam się rozluźnić i rozmowa z nim była dla mnie szalenie ciekawa. Mam nadzieję, że dla Was też będzie. Zapraszam do lektury.
Jestem fanką lokalnej fauny. A Ty? Lubisz przyrodę Wielkiej Brytanii?
Tak, oczywiście. Większość swoich obserwacji przyrodniczych przeprowadzam aktualnie w moim ogrodzie. W czasie kwarantanny tworzę bioblitz*, żeby sprawdzić, ile gatunków trzmieli w nim występuje zajmuję się podobnymi sprawami. I oczywiście zawsze żyłem w towarzystwie zwierząt. Teraz też mam zwierzęta w domu. Mam sowy, węże czy żaby. Jeżeli ktoś jest nimi zainteresowany, może zajrzeć na moje kanały w social mediach @Nigelmarven, publikuję tam dużo filmów z moimi zwierzętami.
Więc tak, bardzo interesują mnie zwierzęta w moim otoczeniu, ale oczywiście lubię także gatunki, które żyją w lasach deszczowych, dlatego programy kręcone w Ameryce Środkowej są tak bliskie mojemu sercu. Lubię również stworzenia żyjące na pustyni. Myślę, że pustynia to prawdopodobnie moje ulubione środowisko.
Oczywiście wszystko, co jest związane z przyrodą, jest świetne i jestem przekonany, że z powodu kwarantanny, ludzie czują większą więź z naturą. W Wielkiej Brytanii pojawiają się wiadomości, że ludzie w końcu mogą słyszeć śpiew ptaków, ponieważ nie zagłuszają ich przejeżdżające samochody. Ludzie dostrzegają motyle i rozkwitającą wiosnę. Myślę zatem, że pandemia zbliżyła ludzi do natury.
Można wcisnąć pauzę, prawda? Nigdzie się nie spieszyć. Ludzie mogą po prostu przystanąć i zobaczyć, co jest dookoła nich. Zauważyłam również, że w czasie kwarantanny zwierzęta są bardziej śmiałe, na przykład w miastach, ponieważ na ulicach jest mniej ludzi. Mieszkam we Wrocławiu, to jedno z największych polskich miast. Niedawno po okolicach centrum Wrocławia biegał łoś. To było dla mnie bardzo zaskakujące, ponieważ nie wiedziałam, że w lasach naszego regionu znów występują łosie. Wielka niespodzianka.
Takie sytuacje zdarzają się na całym świecie. Żółwie wodne w Tajlandii spokojnie mogą zakładać gniazda na plażach, ponieważ nie ma na nich turystów, a pod mostem Golden Gate biegają kojoty. Oczywiście kwarantanna ma też negatywny wpływ, na przykład na stworzenia polegające na restauracjach i barach, jak chociażby szczury w Nowym Jorku. Muszą zmienić swoje przyzwyczajenia, ponieważ ludzie nie wyrzucają już tylu resztek na przykład z KFC.
Na świecie zachodzi dużo zmian spowodowanych tym, jaka cisza teraz panuje.
Zastanawiam się, co będzie dalej. Jak myślisz, jak będzie wyglądał świat po tym, jak zakończy się ogólnoświatowa kwarantanna?
Cóż, mam wrażenie, że ludzie odkryli, że mogą wykonywać swoją pracę w domu. Miejmy nadzieję, że dzięki temu na ulicach będzie mniej samochodów, być może więcej osób przerzuci się na dojeżdżanie do pracy rowerem. A ci, którzy dalej będą mogli pracować zdalnie, zyskają więcej czasu na słuchanie śpiewu ptaków w ogrodzie czy spacery w lesie.
Dlatego miejmy nadzieję, że faktycznie część naszych przyzwyczajeń się zmieni. Oczywiście wciąż będziemy chcieli podróżować. Taki był cel serii o Ameryce Środkowej – pokazać ludziom, że są piękne miejsca, w których można obserwować zwierzęta w ich naturalnym środowisku.
Myślę jednak, że, z powodu zmian klimatycznych, warto propagować podróże rzadsze, a dłuższe. Niech to będą jedne długie wakacje, zamiast krótkich wycieczek lotniczych kilka razy w roku.
To swoją drogą. Kwarantanna sprawiła, że nie podróżujemy w ogóle, więc pozostawiamy znacznie mniejszy ślad węglowy.
Zgadza się. Jednak nie zapominajmy, że wiele krajów opiera swoją gospodarkę na turystyce, także tej ekologicznej. Brak turystów zmniejszy zyski tych państw i może skłonić je do wycinki lasów, zabijania zwierząt i tak dalej, żeby zarabiać. Dlatego musimy zachować równowagę.
W Kostaryce jest rezerwat przyrody Pacuare, który zajmuje się ochroną miejsc lęgowych żółwi skórzastych. Rezerwat opiera swoją działalność na turystach-wolontariuszach, których teraz, ze względu na pandemię, nie ma. Brakuje im ludzi, żeby chronić jaja żółwi przed kłusownikami.
Uważam, że powinniśmy podróżować, po prostu podróżujmy trochę mniej, niż dotychczas.
A jakie zwierzę występujące w Wielkiej Brytanii uważasz za najbardziej fascynujące, tak w nawiązaniu jeszcze do lokalnej fauny?
Mamy pająka, który żyje pod wodą, nie wiem, czy występuje on w Polsce. Na powierzchni wody tworzy bańkę, którą napełnia powietrzem i zanurza się razem z nią, dzięki czemu może oddychać pod wodą powietrzem atmosferycznym.
Nazywa się topik i wydaje mi się, że też możecie go mieć u siebie. Uwielbiam też jeden gatunek ptaka, którego macie w Polsce. To raniuszek i buduje fantastyczne gniazda wielkości piłki tenisowej. Raniuszki mają teraz sezon lęgowy i budują gniazda z porostów i piór.
To jedne z cudów świata przyrodniczego Europy Północnej. Jest wiele niezwykłych gatunków, które można spotkać zarówno w Polsce jak i w Wielkiej Brytanii.
Porozmawialiśmy o lokalnej faunie i tylko trochę o świecie, więc przejdźmy do twoich podróży. Czy zdarzyło ci się mieć taką sytuację w podróży, że bardzo chciałeś zobaczyć jakieś zwierzę w jego naturalnym środowisku i nie mogłeś go znaleźć?
Tak, oczywiście. Przygotowujemy się z dużym wyprzedzeniem i staramy się zwiększyć nasze szanse zobaczenia zwierząt. I sądzę, że to, co staram się pokazać w swoich programach, to że ludzie mogą zrobić to samo. Nie musisz czekać sto dni na górze, żeby zobaczyć irbisa śnieżnego, możesz zbudować rzeczy, które ja buduję i to w kilka dni. I sądzę, że dlatego ludzie lubią moje filmy – bo one są inne niż, sama wiesz, filmy Sir Davida Attenborough i im podobne, ponieważ oglądając je widzisz cały proces i możesz mi towarzyszyć.
Tak, są naturalne, niewyreżyserowane.
Tak, i oczywiście nasz budżet nie jest tak wysoki. Duzi producenci z dużymi budżetami mogą przeznaczyć sto dni, aby nakręcić jedną scenę. Ale my mamy tylko dwadzieścia dni, aby zrobić film, żebyśmy mogli pozwolić sobie na nakręcenie kolejnego, więc nie możemy spędzić aż tyle czasu przy jednym. Naprawdę staramy się przygotować i mieć pewność, że zobaczymy zwierzęta. Ale na przykład pandy wielkie były bardzo trudne do zobaczenia. Wydaje mi się, że jestem jedynym prezenterem Untamed China, który miał sceny z pandami wielkimi. A to i tak zajęło mnóstwo dni, ponieważ, oczywiście, one nie zachowują się jak jelenie. One po prostu siedzą na tyłkach i jedzą bambus, wiec nie wystawiają łbów, ani żadnej innej części ciała, powyżej bambusów. I tak, zobaczenie ich wymagało wielu dni ciężkiej wędrówki.
Och, mogę sobie to wyobrazić!
Ale nigdy nie widziałem groźnicy niemej. Wiesz, widziałem jedną w niewoli, do której ktoś mnie zaprowadził, ale nigdy sam nie znalazłem tego jednego z największych jadowitych środkowoamerykańskich węży.
A szukałeś groźnicy? To był element scenariusza jednego z twoich filmów?
Tak, szukaliśmy jej, ale ten osobnik znajdował się na czyjejś posesji, więc właściciel dokładnie wiedział, gdzie go znaleźć.
Groźnica nie była w żadnej klatce, ale teren był otoczony murem, więc wiedzieliśmy, że ona tam będzie. Nigdy jednak nie znalazłem żadnej w naturze, więc to jest coś, co chciałbym kiedyś zrobić. I, jak powiedziałem, w tamtym filmie, nie robiliśmy wielkich poszukiwań. Mówię tam po prostu, że „to jest wąż, którego chciałbym wam pokazać”.
Ale oczywiście, kiedy robimy poszukiwania, jest zupełnie inaczej. Staram się przypomnieć sobie coś w Ameryce Środkowej, co chcieliśmy znaleźć, ale nam się nie udało. O, tak! Przypomniałem sobie! Był taki fantastyczny ptak w serii o Gwatemali, jednoróg. I wybraliśmy się, żeby go zobaczyć. To miał być pewniak, że jeśli pójdziesz na górę, to go zobaczysz, ale my nie zobaczyliśmy go ani razu przez cztery dni a kończyły nam się już i czas, i pieniądze. I dopiero ostatniego dnia nam się udało. Myślałem sobie, że będziemy musieli wyciąć ten element z filmu i że będzie go szkoda, bo wówczas będziemy musieli też odrzucić materiał z widokami z tego rejonu, i tak dalej. Ale w końcu go znaleźliśmy. Więc oczywiście, nie ma niczego pewnego w przyrodzie. Ale robię to od tylu lat i jest tak wiele dobrych miejsc dla ekoturystów, że możesz być prawie pewna, że w ciągu dnia lub dwóch zobaczysz zwierzęta, które potrzebujesz zobaczyć
Okej, czyli nie miałeś dokładnie takiej sytuacji. Bo chciałam cię zapytać, co wówczas byś zrobił – wrócił na przykład w kolejnym roku, czy może zmienił scenariusz, żeby pokazać inne zwierzęta?
Tak. Czasami zmieniasz historię. Ponieważ jestem producentem i prezenterem, jak wiesz, to mogę zmienić lub porzucić historie, rozwinąć je lub zrobić coś innego. Ale oczywiście w przeszłości, kiedy miałem do czynienia z większymi budżetami to mogłem po prostu wrócić. Chciałem popływać z żarłaczem białym i musieliśmy wracać na miejsce trzy razy, żeby w końcu mieć dobre warunki. Trzy razy, żeby mieć dobre warunki w RPA. Więc, jeśli masz pieniądze, to oczywiście, że możesz wrócić później.
W Ameryce Centralnej, znowu pojechaliśmy dwa razy do Kostaryki. Zmieniliśmy drugą podróż, bo czekaliśmy na narodziny tapira. I w filmie jest młody tapir. Ale chociaż wróciliśmy w dokładnie wyznaczonym czasie, nikt nie był pewien kiedy młody się urodzi i w końcu nie zobaczyliśmy go. Jest w filmie, ale mówimy tam jasno, że to oczywiście materiał nakręcony przez kogoś innego po naszym wyjeździe. Więc oczywiście, możesz starać się najbardziej jak potrafisz, ale pewne rzeczy po prostu mogą nie wyjść.
No i harpia wielka, to był też taki łut szczęścia w odcinku z Panamy. Rozmawialiśmy ze wszystkimi czołowymi badaczami i zapewnili nas że rodzice będą wracali nakarmić pisklę co dwa dni. Czekaliśmy pięć dni i rodzice nadal nie przylecieli. Więc naukowcy zaczęli wydzwaniać do biura ochrony przyrody i pytać, czy coś się stało. I wtedy rano siódmego dnia dorosły samiec przyleciał i nakarmił pisklę, ale to trwało ze dwie minuty! Ale szczęśliwie operator kamery, Mike Hutchinson, był znakomity i miał palec na spuście przez dosłownie czternaście godzin dziennie, więc udało mu się nagrać świetne ujęcia harpii wielkiej. Ale to omal nie skończyło się porażką. A trudno byłoby przecież nie wspomnieć o harpii w serii o Ameryce Środkowej bo to najbardziej znany gatunek.
Rzadko nam się nie udaje. Za dobrze planujemy. I oczywiście wielu mieszkańców danych terenów nam pomaga, więc nieczęsto mamy takie sytuacje.
O tak. Właśnie miałam zamiar cię zapytać o lokalnych przewodników albo innych ludzi, którzy pomagają ci znaleźć zwierzęta, które chciałbyś pokazać w filmach. Więc korzystasz z ich pomocy? Nie szukasz wszystkich gatunków sam?
Nie. Znaczy, czasami tak. Ale zwykle nie mogłabyś pojechać z Polski albo z Wielkiej Brytanii do lasu deszczowego w Ameryce Środkowej i dokładnie wiedzieć gdzie znaleźć konkretne zwierzęta, o ile nie spędziłabyś tam naprawdę wiele czasu. A mogłabyś tam być tylko przez kilka krótkich dni. Jeśli przyjechałbym do Polski nakręcić film o, dajmy na to, o wodniczkach albo innym charakterystycznym dla was zwierzęciu jak żubr, to oczywiście musiałbym wybrać się z lokalnymi ekspertami. I pokazujemy tych lokalnych ekspertów w naszych filmach, ponieważ nie chcę, aby to wyszło tak, że ja mogę pojechać do Ameryki Środkowej i znaleźć te wszystkie zwierzęta sam. I częścią całej zabawy z filmowaniem jest spotykanie przyrodników mieszkających na Kostaryce albo w Gwatemali, lub gdziekolwiek będziemy. Spotykanie ich i wspólne znajdowanie zwierząt, to świetna zabawa. Oczywiście, mogę pójść w ciemno i znaleźć węże i żaby, i całkiem nieźle wiem, czego szukam, ale zdecydowanie potrzebujesz kogoś stamtąd, żeby móc zbliżyć się do zwierzęcia na tyle, aby je sfilmować. Więc zawsze dzwonimy do przyrodników, zanim pojedziemy, i pytamy ich czy mogliby nam pomóc z tym-a-tym, czy mogliby znaleźć zawczasu gniazdo, czy wiedzą gdzie znajduje się gniazdo kolibrów. Rozumiesz?
Tak, oni wiedzą gdzie szukać.
Tak, oni wiedzą, gdzie są najlepsze miejsca. I nie ukrywamy tego. Nie chcemy stwarzać pozorów, że mam jakieś super moce i mogę zjawić się gdziekolwiek i znaleźć zwierzęta. Rozumiesz, polegamy na pomocy lokalnej społeczności.
Ile czasu trwa przygotowanie filmu o jednym miejscu? Ile czasu zajmuje znalezienie wszystkich gatunków, które chcesz tam sfilmować?
Średnio cztery miesiące przygotowań i dwadzieścia, trzydzieści dni filmowania, a potem pięć tygodni montażu. Ale, ponieważ podróżuję i czytam o zwierzętach od kiedy miałem dziewięć lat, to te cztery miesiące przygotowań, to naprawdę pięćdziesiąt lat przygotowań. Oczywiście znam historie i znam najważniejsze zwierzęta z Ameryki Środkowej, więc to nie tak, że przy każdym filmie zaczynamy od zera. Mam wiele kontaktów i znam mnóstwo ludzi, dzięki czemu mogę robić te filmy w miarę tanio i szybko.
Czyli potrzeba całkiem sporo czasu, żeby przygotować cały film. Nie wiem, jak to wygląda – czy zrobienie filmu zajmuje mniej czy więcej czasu niż napisanie książki na ten podobny temat?
Wydaje mi się, że napisanie książki trwałoby podobnie długo, bo w to też trzeba włożyć wiele przygotowań i badań. Tak, wydaje mi się, że to podobnie czasochłonne.
Kręcisz filmy i piszesz książki o istniejących zwierzętach i tych prehistorycznych. Lubisz któreś bardziej?
Lubię obie dziedziny w równym stopniu. A to dlatego, że wszyscy chcielibyśmy móc cofnąć się w czasie i spotkać dinozaury, więc lubię to robić. Ale lubię to robić również dlatego, że młodzi ludzie, którzy oglądają moje filmy o dinozaurach, później oglądają moje filmy o wężach albo o Ameryce Środkowej, więc te dwie tematyki się wzajemnie napędzają. I oczywiście, jak się domyślasz, najważniejszą częścią mojej pracy jest próba zainteresowania młodych ludzi, którzy są przyszłością środowiska naturalnego. Łatwo zainteresować ich filmem o dinozaurach. I zdecydowanie, zanim moja kariera się skończy, chciałbym zrobić jeszcze jedną serię z podróżą w czasie. Moją obecną ambicją jest zrobienie jeszcze jednej takiej serii ,żeby spotkać dinozaury, albo potwory morskie. Ale to oczywiście jest bardzo drogie, więc… potrzeba do tego inwestorów.
Teraz mamy CGI i inne rzeczy. I jeszcze rozwój naszej wiedzy – to, co wiemy o wyglądzie i zachowaniu dinozaurów obecnie różni się od tego, co myśleliśmy na przykład dwadzieścia lat temu.
Tak, o wiele więcej piór. To byłoby… to zrobienie kolejnej serii byłoby świetne, ale to kosztuje, może dwa miliony funtów za godzinę. Więc robienie tego z CGI jest bardzo drogie.
Nie wiedziałam, że to są takie koszty.
NM: To bardzo, bardzo, bardzo drogie. Te najdroższe programy przyrodnicze kosztują takie pieniądze. „Niebieska Planeta II” Davida Attenborough kosztowała około dwóch milionów funtów za godzinę.
Nie miałam pojęcia.
No i teraz możesz sobie wyobrazić jak wiele kosztuje latanie helikopterem, żeby znaleźć wieloryby i wypływanie łodziami na otwarty ocean dzień po dniu. To kosztuje miliony.
A jak robi się film o zwierzętach w twoim stylu? Na przykład taki, gdzie szukasz ich i siedzisz koło nich, dotykasz ich – tak, aby ich nie niepokoić?
Oczywiście jesteśmy bardzo ostrożni. Jeśli spojrzeć na Amerykę Środkową, to nigdy nie dotykam żab, ponieważ żaby mają bardzo delikatną skórę. Nie trzeba dotykać żab, bo można się do nich podkraść. Łapie węże ponieważ herpetolodzy, ludzie badający węże, i tak je łapią. A jeśli ich nie złapię, to widzowie by ich nie zobaczyli. Ale to jest tak, że jeśli żararaka rogata siedzi spokojnie na drzewie, to mogę się do niej zbliżyć i nie ma powodów, abym ją dotykał. Jesteśmy jednak bardzo ostrożni. Dobro zwierząt, jak się domyślasz, jest najważniejszą rzeczą.
Ludzie lubią widzieć jak podchodzisz blisko zwierząt. Ale na przykład w programie o Kostaryce jest tańczący gorzyk i siedzę dokładnie za nim. Musiałem siedzieć tam przez godzinę gryziony przez komary, żeby ten ptak wrócił, więc nie każdy chce to robić, ale my z całą pewnością nie zrobiliśmy temu ptakowi krzywdy. Zawsze, kiedy robimy takie rzeczy, pytamy się lokalnych ekspertów jaki jest najbezpieczniejszy dla zwierzęcia sposób zrobienia tego… Niekoniecznie najbezpieczniejszy dla mnie, ponieważ straciłem połowę mojej krwi przez komary, ale dla ptaka. W żadnym razie nie zakłócaliśmy jego spokoju.
Pamiętam, że kilkakrotnie zostałeś ukąszony przez węże.
Tak. Nigdy przez jadowitego, przez bardzo jadowitego węża, ponieważ jestem bardzo ostrożny. Nie należy się ich bać, ale trzeba je szanować. Jad może być bardzo groźny, zatem nie chcę zostać ukąszony przez kobrę lub innego z tych bardzo groźnych węży.
Ale tak, nie mam nic przeciwko byciu ukąszonym przez, dajmy na to, pytona albo inne niejadowite węże, ponieważ, szczerze mówiąc, to nie boli tak bardzo. To jak ukłucia igłą w dłoń lub nos – gdziekolwiek cię ukąszą – i one mają bardzo czyste pyski. Zdecydowanie wolałbym zostać ugryziony przez węża niż przez małego psa. Ugryzienia psów mogą wiązać się z zakażeniem.
Odnośnie zakażeń, kiedy masz do czynienia ze zwierzętami, często egzotycznymi, to jak radzisz sobie z chorobami odzwierzęcymi? To teraz dość popularny temat. Czy przygotowujesz się jakoś, nie wiem, korzystasz ze szczepień, i innych?
Nie. To znaczy, jeśli mam mieć do czynienia ze zwierzętami, które mogą mnie zarazić na przykład wścieklizną, to biorę zastrzyki przeciw wściekliźnie. Ale te choroby, o które pytasz, są przenoszone, prawdopodobnie tak jak COVID-19, kiedy zwierzęta są trzymane w zamknięciu na niewielkiej przestrzeni i spożywane. Dlatego byłem bardzo zadowolony, kiedy przeczytałem że w Wuhan, a nawet w całych Chinach, nie wolno już sprzedawać i jeść dzikich zwierząt.
O, tak.
Wiec wszystkie te choroby… Ebola zaczęła się, gdy ludzie łapali małpy i je jedli. Więc rozumiesz, że przebywając koło gorzyków, małp czy innych zwierząt nie jestem narażony na ich choroby, o ile ich nie zjem, czego nie zrobię, albo one mnie nie ugryzą. A tego nie zrobią, bo obchodzę się z nimi bardzo ostrożnie. Ale to bardzo dobrze, że Chiny zaprzestają handlu i spożywania dzikich zwierząt. Sama wiesz, że nie ma powodów, abyśmy jedli dzikie zwierzęta.
Dokładnie.
Mamy dość udomowionych zwierząt do jedzenia. I z całą pewnością wykorzystywanie łusek łuskowców w medycynie i takie rzeczy.
O, tak, sytuacja łuskowców jest dramatyczna i mam ogromną nadzieję, że to się zmieni. Serdecznie dziękuję za rozmowę.
Cała przyjemność po mojej stronie.
*bioblitz – badanie, którego celem jest oznaczenie wszystkich gatunków ogółem albo na przykład danego rodzaju, występujących na wybranym obszarze.
Tutaj musieliśmy zakończyć i się pożegnać. Miałam wyznaczone konkretne okienka czasowe na wywiad z Marvenem i niestety nie mogłam w żaden sposób przedłużyć rozmowy. W ramach ciekawostki dodam, że rozmawiałam z Marvenem dwa razy. Dla spójności tekstu pozwoliłam sobie jednak na zachowanie ciągłości rozmowy bez przerywników w postaci pożegnań i ponownych powitań.
I co? Jak wrażenia? Zadałam Marvenowi pytania, które sami byście mu zadali, gdybyście mieli taką możliwość?