O naturalnych zachowaniach naszych Mruczków.

Kot domowy (Felis catus), chociaż został udomowiony przez człowieka tysiące lat temu, wciąż wykazuje wiele zachowań właściwych dla jego dzikich przodków. Jego życie u boku ludzi wygląda co prawda zupełnie inaczej, niż gatunków dzikich: ma zapewnione bezpieczeństwo, profilaktykę zdrowotną i leczenie w razie choroby oraz pełny żołądek. W zamian oferuje nam swoje mruczące towarzystwo, funkcję żywego termofora w zimie oraz podrapany podłokietnik kanapy. Układ idealny? Oczywiście. Pod warunkiem, że zadbamy o zaspokojenie wszystkich potrzeb kota. A o jednej, bardzo istotnej, jeszcze nie napisałam.

Domowy łowca

Instynkt łowiecki z biegiem tych tysięcy lat, które spędził z człowiekiem, wcale nie osłabł. Wynika to z prostego powodu: proces domestykacji kotów przebiegł w dużej mierze samoistnie. Koty po prostu zaczęły się trzymać blisko siedzib ludzkich ze względu na bezpieczne schronienie i, przede wszystkim, łatwy dostęp do pożywienia. Gromadzone w domostwach zapasy żywności przyciągały gryzonie, które były dobrym łupem dla kotów. Ludziom obecność kotów odpowiadała, ponieważ kontrolowały one ilość gryzoni w spiżarniach, więc ich nie przeganiali. I… tyle. Kot, w przeciwieństwie do psa, nie musiał wykonywać poleceń człowieka, nie musiał go bronić, nie musiał z nim współpracować. On po prostu chciał napełnić brzuch, a efektem ubocznym była mniejsza ilość myszy i szczurów w gospodarstwie.

Kot jest bardzo cierpliwy, długo może czekać na odpowiedni moment, zanim zaatakuje

W efekcie kolejne pokolenia kotów odczuwały coraz mniejszy lęk przed ludźmi, ale wcale nie traciły pozostałych naturalnych potrzeb. Nadal przecież musiały polować, aby przeżyć. Teraz koty nie muszą tego robić, bo są karmione przez człowieka. Ale ich chęć polowania, chociaż jest mniejsza, wciąż pozostaje wyraźnie akcentowana.

Jej przejawy możemy zaobserwować przede wszystkim w zabawie dorosłego kota. Jego gonitwy za piórkiem na wędce, czajenie się przed skokiem na nakręcaną myszkę, czy rzucanie pluszowej zabawki – to wszystko ma na celu zaspokojenie pierwotnych potrzeb naszego zwierzaka. Z tą drobną różnicą, że to, co my postrzegamy jako po prostu zabawę, kot traktuje nie jak udawane, a jak najprawdziwsze polowanie.

I właśnie, pomimo tego, że nasz kot wcale nie musi polować, aby się najeść, a większość dnia najchętniej spędza, wylegując się na kanapie albo parapecie, łowiectwo wciąż leży w jego naturze. I powinniśmy to uszanować, zaspokajając również tę potrzebę.

Cykl łowiecki – co to jest?

Każdy, kto mieszkał z kotem, z pewnością potwierdzi, że kot to niewolnik rutyny. Trzyma się zarówno swoich własnych, jak i wypracowanych z opiekunem rytuałów. Ogromne znaczenie ma dla niego również kolejność wykonywanych czynności: drzemka, jedzenie i higiena mają swoje konkretne miejsce w szeregu. Do tych elementów zaleca się włączyć jeszcze zabawę, dzięki czemu całość zamknie się zgrabnie właśnie w cyklu łowieckim, co zaspokoi pełnię podstawowych kocich potrzeb. Pod warunkiem, że zadbamy o odpowiednią kolejność.

Cykl łowiecki to nic innego, jak kocia rutyna związana z jedzeniem. Ale ta „dzika” rutyna. Pierwotnie kot, żeby zjeść, musiał się najpierw trochę namęczyć i sobie to jedzenie upolować. A później jeszcze doprowadzić się do porządku. Dlatego cykl łowiecki ma następujące fazy:

1. Polowanie

Barnaba skrada się nisko nad podłogą, uważnie obserwując zabawkę

Wbrew pozorom, po tym, jak kot już zlokalizuje zdobycz, przebieg polowania jest krótki. Kot nie jest długodystansowcem, nie rzuca się w daleką pogoń za swoją ofiarą. Jest natomiast bardzo cierpliwy i potrafi dużo czasu poświęcić na obserwację potencjalnego obiadu i przymierzanie się do skoku na niego, żeby wybrać najbardziej dogodny ku temu moment.

W domu etap polowania możemy zaobserwować bardzo łatwo. Kot wtedy skrada się, pozostając jak najbliżej podłoża, albo obserwuje zabawkę z ukrycia. Czasami trwa w bezruchu, czasami zmienia pozycję na lepszą, ale cały czas uważnie obserwuje swoją ofiarę. Aż w końcu na nią skacze. Jeśli zabawka mu się wtedy wymknie, może próbować ją jeszcze przez chwilę gonić, ale dość szybko wycofa się na pewną odległość, żeby powtórzyć numer z podchodami i skokiem.

2. Zabawa zdobyczą

Zdobycz upolowana! Teraz można „porowerkować”!

Ten etap następuje po upolowaniu ofiary, która może wtedy być już martwa, ale wcale nie musi. Przebieg tej części cyklu jest różny. Kot może zdobycz podrzucać, podgryzać, pacać łapkami, „rowerkować”, czyli, trzymając ją w przednich łapach, drapać pazurami tylnych, a nawet, jeśli jest jeszcze żywa, ale nie całkiem sprawna, pozwalać jej oddalić się od niego, po czym rzucać się na nią ponownie. Taka zabawa już upolowanym zwierzęciem wynika z dwóch głównych zmiennych: wielkości tego zwierzęcia i poziomu głodu kota. Jeśli zdobycz jest stosunkowo duża jak na kota, może być dla niego potencjalnie niebezpieczna. W trakcie polowania kot tylko ją uszkodzi na tyle, żeby ją wyraźnie osłabić. Nie chce bowiem ryzykować, że zostanie zraniony w samoobronie. Ogranicza zatem kontakt z ofiarą do czasu, aż będzie ona bezbronna na tyle, żeby mógł zadać jej ostateczny cios.

Głód, jako powód, też jest bardzo istotny. I tutaj rzecz ma się tak, że im kot jest mniej głodny, tym dłużej będzie się bawił swoją zdobyczą. Jako, że przez instynkt poluje, kiedy jest ku temu okazja (w końcu nie wiadomo, kiedy nadarzy się kolejna), nie zawsze musi wtedy odczuwać faktyczny głód. W takiej sytuacji pobawi się upolowanym zwierzęciem dłużej – aż trochę zgłodnieje.

W warunkach domowych, po kilku, kilkunastu próbach złapania zabawki, kiedy zostanie ona w końcu upolowana, po prostu zostawmy kota z nią sam na sam. Zasłużył.

3. Jedzenie

Najwyższy czas na zasłużony posiłek!

Ofiara została upolowana, wymęczona, zabita. Nie pozostaje nic innego, jak najeść się do syta.

To idealny moment, aby nakarmić naszego kota. Pluszowej myszki czy kulki z folii aluminiowej przecież nie zje. Pamiętajmy przy tym, że kot powinien dostawać pokarm w porcjach, które zje od razu. Podawajmy mu tyle jedzenia, ile przypada na jego jeden posiłek. W naturze przecież nie miałby nieograniczonego dostępu do ciągle pełnej miseczki, prawda?

4. Higiena

Zauważyliście, że koty myją się po posiłku? Robią tak, bo tak robili ich polujący przodkowie. Higiena po jedzeniu jest obowiązkowa, ponieważ to dzięki niej kot pozbędzie się z sierści krwi i ewentualnych innych pozostałości swojej ofiary oraz, co równie ważne, jej zapachu.

To już jest ten etap, w którym całkowicie zostawiamy kota samego sobie. Zrobi myju-myju i przejdzie do następnego punktu.

5. Odpoczynek

Po trudach związanych z „upolowaniem” sobie obiadu w końcu można odpocząć!

Polowanie i zabicie ofiary to bardzo męczące zajęcia. Mycie także. Co może być lepsze od regenerującej drzemki?

Chociaż my swój udział w cyklu łowieckim kota zakończyliśmy dwa punkty wyżej, to właśnie na odpoczynku zamyka się komplet działań, które się na niego składają.

Taki kompletny cykl łowiecki zapewnia zaspokojenie wszystkich podstawowych potrzeb naszego podopiecznego. Sprawia, że kot funkcjonuje w domu w taki sposób, w jaki robiłby to w naturze.

Odpowiedzialny opiekun bawi się z kotem

Utarło się, że kot to zwierzę prawie bezobsługowe. Wciąż pokutuje przekonanie, że codzienna opieka nad nim sprowadza się do karmienia go i sprzątania kuwety. Wynika to z faktu, że kot nie jest zwierzęciem stadnym i nie musi mieć ochoty na interakcje z nami. Dużo zależy oczywiście od charakteru konkretnego osobnika, ale bywa tak, że już sam fakt, że kot łaskawie spędza czas w tym samym pomieszczeniu, co my, możemy traktować jako jego sposób na okazanie, że lubi nasze towarzystwo. Ale nawet taki kot potrzebuje odrobiny ruchu i zabawy.

Brak bodźców zabawowych nawet u kotów z niskim temperamentem i niewielką potrzebą ruchu może prowadzić do frustracji i próby zaspokojenia tych potrzeb w inny sposób. Często kłopotliwy dla opiekuna. Powszechnym przykładem jest chociażby atakowanie nóg przechodzącego człowieka. Bawmy się z kotem.

Oczywiście zabawa nie gwarantuje wyeliminowania problemów behawioralnych zwierzęcia. Zwłaszcza wtedy, kiedy źródłem jest coś zupełnie innego, niż brak zabawy. Ale wtedy odpowiedzialny opiekun kontaktuje się ze specjalistą w zakresie kociego behawioryzmu.

Zabawki typu wędka są uwielbiane przez koty

Kiedy bawić się z kotem?

Już wiemy, że kocia zabawa nie jest zabawą jako taką. On nie udaje. On poluje. A jak upoluje, to chciałby swoją ofiarę potarmosić jeszcze trochę, a później zjeść. Dlatego najlepsza pora na tę zabawę z kotem, co jasno wynika z cyklu łowieckiego, który wyżej opisałam, to czas przed posiłkiem. Ja wiem, że rano, kiedy kot domaga się jedzenia, a my spieszymy się do pracy może się to wydawać niewykonalne, ale spędźmy z naszym zwierzęciem parę minut. Przy późniejszym posiłku (czy też posiłkach, w zależności od tego, ile ich serwujecie kotu w ciągu dnia) już będziemy mieli trochę więcej czasu. A kot naprawdę nie wymaga go wiele.

Jeżeli zadbamy o zaspokojenie wszystkich potrzeb naszego kota, on odwdzięczy nam się dobrym samopoczuciem i, być może, spojrzy na nas łaskawszym okiem. Ale tego ostatniego nie obiecuję. 😉

W jaki sposób i kiedy bawicie się ze swoimi kotami? Jakie są ich ulubione zabawki?

 

Artykuł powstał we współpracy z Pepco, mającym w swojej ofercie szeroki wybór artykułów dla psów i kotów. Wśród nich znajdziemy między innymi różnej wielkości miski, miękkie kocyki, smycze, podkłady higieniczne do nauki czystości i woreczki na psie odchody. Poza nimi sklep oferuje również zabawki dla psów i kotów: gryzaki, piłki, wędki z piórkami i wiele innych. Pełna oferta przedstawiona jest na stronie Pepco.

Na zdjęciach wykorzystałam produkty dostępne w sklepie: kocyk we wzór tropów, miseczkę, matę pod miski, zabawkę-wędkę i grzechoczącą zabawkę sprzedawaną w zestawie.