A chciałabym przestać.

Nie boję się gryzoni, nie brzydzą mnie płazy, uwielbiam gady. Generalnie z żadnymi zwierzętami, no, może poza niektórymi owadami, nie mam problemu. Ale są pająki. I z nimi mam problem. Bardzo duży problem.

To w sumie ciekawe, że arachnofobia jest jedną z najbardziej powszechnych fobii na świecie i cierpi na nią podobno co dziesiąta osoba. Zwłaszcza w naszym klimacie, w Polsce, można uznać ten lęk za absolutnie irracjonalny. W końcu nasze pająki są dla człowieka kompletnie niegroźne i nie są w stanie nawet przebić ludzkiej skóry. Oczywiście i od tej reguły są wyjątki, ale i ich ugryzienie nie kończy się zazwyczaj niczym więcej, niż lekkim miejscowym bólem i ewentualną niewielką opuchlizną. A jednak tysiące Polaków panicznie boi się pająków. W tym ja.

Doskonale pamiętam konkretny moment, od którego to się u mnie zaczęło. Nie wiem, co prawda, ile wtedy mogłam mieć lat, ale była to albo zerówka, albo bardzo wczesne lata podstawówki. Byłam z rodzicami w lesie na grzybach i, jak to bywa w lesie, chodziłam między drzewami. W pewnej chwili weszłam w pajęczynę, która okleiła mi twarz. Akurat to jeszcze nic strasznego nie było, ponieważ pajęczynę sobie elegancko z twarzy poodklejałam. Już miałam ruszać dalej, kiedy poczułam, że na głowie coś mi się rusza. Myśląc, że to suchy liść, czy coś w tym stylu, beztrosko strzepnęłam to z głowy. Do przodu. Wtedy na pajęczynie, tuż przed moimi oczami, zawisł wielki, tłusty pająk. Jeżeli moi rodzice z jakiegoś powodu nie wiedzieliby wtedy, w którym dokładnie miejscu jestem, bez problemu mogliby namierzyć mnie po krzyku. Tak samo zresztą jak i wszyscy inni ludzie w lesie. 

Być może ta sytuacja nie niosłaby za sobą żadnych przykrych konsekwencji – ot, po prostu dziecko się wystraszyło i tyle. Ale tydzień później spotkało mnie dokładnie to samo. To dopiero trzeba mieć pecha, prawda?

Od tamtej pory pająki kojarzą mi się wyłącznie nieprzyjemnie. Nie zliczę sytuacji, w których krzyczałam ze strachu zaskoczona ich obecnością tam, gdzie się ich nie spodziewałam. Zdarzyło mi się narobić rabanu w barze, kiedy pająk zwiesił się na pajęczynie z sufitu na ramię u mojego kolegi. Zatrzymywałam się awaryjnie na drodze szybkiego ruchu, bo pająk, który z jakiegoś powodu postanowił wejść do mojego samochodu, wybrał się na spacer po przedniej szybie. Kiedyś nawet prawie upuściłam na ziemię aparat fotograficzny, ponieważ, przystawiając go do oka zauważyłam, że chodził po nim pająk. Takich nieprzyjemnych przygód miałam mnóstwo!

Ale z drugiej strony nie robią na mnie wrażenia zdjęcia pająków i spokojnie mogę na nie patrzeć bez większych emocji. 

Lęk przed pająkami utrudnia mi codzienne funkcjonowanie, co pokazałam na powyższych przykładach, ale, co gorsza, utrudnia mi realizowanie moich pasji. Nie wiem, czy, jeżeli miałabym taką możliwość, to wybrałabym się do, na przykład, Amazonii, bo mogłoby mi po prostu zabraknąć odwagi. Ale i na naszym polskim podwórku nie jestem w stanie w 100% zrelaksować się na łonie natury, ponieważ cały czas gdzieś tam z tyłu głowy żarzy się żarówka sygnalizująca lekkie poczucie zagrożenia. Trochę głupie, prawda? W końcu kto to widział, żeby miłośniczka zwierząt bała się takich małych, niegroźnych stworzonek. A jednak. 

W tym roku zaczęłam pracować nad swoim lękiem. Małymi kroczkami, bez rzucania się z motyką na słońce i zmuszania się do wynoszenia z domu kątnika gołymi rękami. Ale już obecność przynajmniej tych mniejszych gatunków nie robi na mnie takiego wrażenia. Kiedy chodzi po mnie taki maluch, potrafię już zachować spokój, zamiast miotać się chaotycznie, próbując go z siebie strzepnąć. Mam nadzieję, że nadejdzie taki czas, że będę potrafiła zachować zimną krew, kiedy będzie po mnie chodził bagnik nadwodny. Wiem jednak, że dojście do tego etapu jeszcze trochę potrwa. Ale jestem cierpliwym człowiekiem. Powoli do przodu, nie?

Wiem, że wśród was jest sporo osób, które cierpią z powodu lęku przed jakimi zwierzętami. Czego wy się boicie?

Polecam do przeczytania także: fobie związane ze zwierzętami