Recenzja książki nie tylko dla ornitologów.
Birdwatching, czyli, po polsku, po prostu obserwowanie ptaków (ale po angielsku wydaje się, że to jednak lepiej brzmi, prawda?), to zajęcie zyskujące na popularności nie tylko w Europie Zachodniej, ale i w naszym kraju. Nie dziwi mnie to ani trochę, ponieważ kontakt z naturą działa doskonale wyciszająco i relaksująco, co stanowi idealną odskocznię od współczesnego życia w wiecznym pędzie, deadline’ów i korków.
Ptaki są wdzięcznymi zwierzętami do obserwowania, oczywiście przy zachowaniu odpowiedniej odległości (czasem naprawdę niedużej, gdyż wiele gatunków niewiele sobie robi z obecności ludzi) i spokoju, ponieważ nie są tak skryte jak większość ssaków, a i na taką wycieczkę możemy bez problemu wziąć ze sobą psa (który może nawet zapachem i z dużej odległości płoszyć ssaki, traktujące go przecież jak drapieżnika). Weźcie jednak pod uwagę, że mam tu na myśli raczej standardowe spacery parkowymi czy leśnymi ścieżkami pieszymi, ponieważ już wstęp do niemal wszystkich polskich parków narodowych czy innych obszarów natury chronionej jest z psami zabroniony.
O tym, jakie akcesoria uważam za może nie tyle niezbędne, co bardzo przydatne w czasie uprawiania birdwatchingu (brzmi profesjonalnie czy tandetnie? Dajcie znać, czy powinnam używać tego określenia!) opowiem Wam w innym artykule. Dzisiaj skupię się tylko na jednym przedmiocie, który sprawdza się nawet jako czysto domowy atlas ptaków.
Wszystkie ptaki w jednym miejscu
Mowa o książce: „Ptaki. Przewodnik Collinsa”, autorstwa Larsa Svenssona. To trzecia, obok „Drzewa. Przewodnik Collinsa” i „Gwiazdy i planety. Przewodnik Collinsa” książka z tej serii dostępna w Polsce. Po angielsku mamy zdecydowanie większy wybór, ponieważ znajdziemy przewodnik po grzybach leśnych, motylach Wielkiej Brytanii czy kwiatach.
Przewodnik Collinsa po ptakach prezentuje nam wszystkie gatunki tych tych zwierząt żyjące w Europie. Każdy gatunek jest opisany pod kątem zasięgu występowania, cech charakterystycznych oraz ewentualnych niuansach, po których można go odróżnić od podobnych wizualnie gatunków. Opisy są uzupełnione w mapki z zaznaczonym zasięgiem występowania oraz, oczywiście, szczegółowymi rysunkami poszczególnych ptaków.
To właśnie te rysunki sprawiają, że „Ptaki. Przewodnik Collinsa” totalnie kładzie na łopatki konkurencję. Każda ilustracja jest niezwykle szczegółowa i zawiera wszelkie detale niezbędne dla prawidłowego oznaczenia gatunku. Na stronach książki znajdziemy osobne, równie dokładne rysunki dla samców i samic, jeżeli w obrębie gatunku płcie wyglądają inaczej, prezentację ptaka młodego, jeżeli różni się od dorosłych przedstawicieli swojego gatunku. A w dodatku mamy również do dyspozycji rysunki ptaków w szatach sezonowych, jeśli wygląd danego gatunku różni się między latem a zimą. Jest to bardzo przydatne, kiedy na przykład chcemy sprawdzić, którą z mew widzieliśmy, a one w lecie i zimie wyglądają zupełnie inaczej.
Jeżeli chodzi o cechy fizyczne tego tytułu, mogę powiedzieć tyle: to kawał solidnie wykonanej książki. Twarda okładka, gruby, lekko sztywny i lakierowany papier, szyty grzbiet – to wszystko sprawia, że „Ptaki. Przewodnik Collinsa” jest naprawdę doskonałym atlasem ptaków do zabrania w teren bez obawy, że się zniszczy. Zwłaszcza, że format ma niemal kieszonkowy. Nie dosłownie oczywiście, ponieważ liczy sobie blisko 450 stron, więc to konkretne tomiszcze, ale nadrabia niewielkimi wymiarami i akceptowalną wagą. Do wyjściowej torebki raczej się nie zmieści, ale każdy nieduży plecak turystyczny już spokojnie da sobie z nim radę.
Żeby była jasność: nie nastawiajcie się na to, że jak kupicie sobie „Ptaki. Przewodnik Collinsa”, to zyskacie totalne kompendium wiedzy na temat europejskiej awifauny. Niestety tak dobrze nie ma. Owszem, wszystkie gatunki mają opisy, ale te opisy dotyczą głównie cech, po których możecie rozpoznać i nazwać konkretnego ptaka: głos, wielkość, kolor upierzenia i tym podobne elementy. Bo taki zresztą jest cel tego przewodnika: maksymalna pomoc w zidentyfikowaniu widzianego przez nas gatunku. Od ptasich zwyczajów czy upodobań żywieniowych jest mnóstwo innych publikacji na rynku.
Są minusy?
No okej, mamy dość dużo zachwytów nad przewodnikiem po ptakach, ale czy ma on jakieś wady? No ma, ma. Przede wszystkim wielkość czcionki. Nie jest ona na tyle mała, że aż nieczytelna, ale jednak jesteśmy przyzwyczajeni do publikacji drukowanych z większym tekstem, więc, dopóki się nie oswoimy z malutką, encyklopedyczną czcionką, pewnie będziemy wytężać wzrok w trakcie czytania.
Drugim minusem jest lekkie przekłamanie kolorystyczne na ilustracjach niektórych gatunków – upierzenie wydaje się być lekko wyblakłe. Nie wiem, czy jest to wina artystów, którzy tworzyli rysunki, czy po prostu w drukarni coś poszło nie tak, ale zwróciłam na to uwagę.
Mimo wszystko jest to najobszerniejszy, a zarazem najbardziej skondensowany przewodnik do identyfikowania widzianych przez nas w Europie ptaków. Warto mieć go pod ręką, kiedy chcemy poznawać nowe gatunki. Tylko tutaj pozwolę sobie na małą podpowiedź: nie kartkujcie tej książki w poszukiwaniu widzianego przez Was ptaka podczas obserwacji na żywo – totalnie szkoda na to czasu! Zwłaszcza teraz, kiedy praktycznie każdy z nas ma w kieszeni całkiem dobrej jakości aparat fotograficzny w swoim smartfonie. Cieszcie oczy widokiem pięknego zwierzęcia, zróbcie kilka zdjęć i dopiero później, na spokojnie, porównajcie sfotografowanego ptaka z rysunkami w przewodniku.
Aha! Ważna uwaga! W Polsce pojawiły się dwa wydania tej książki: w 2013 roku i 2017. Pierwsze ma na okładce czaplę siwą, drugie ziębę. Koniecznie wybierajcie tę drugą wersję! Jest ona najbardziej aktualna.
Macie już tę książkę? A może korzystacie z innych atlasów ptaków? Koniecznie podajcie w komentarzach tytuły swoich ulubionych książek!
21 stycznia, 2019 at 8:12 pm
Od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad zakupem lub wypożyczeniem atlasu polskich… no i różnie: ptaków, drzew, grzybów, zbóż i tak dalej. Ponieważ uświadomiłam sobie, jak mało wiem o rodzimej florze faunie! Nie interesuje mnie bycie ekspertem, czy jakieś większe zgłębienie tematu, ale jednak coś, co pozwoli mi zorientować się w naszych rodzimych gatunkach 🙂
Zastanawiam się, czy aż tak bardzo potrzebowałabym „Ptaków…” (choć oprawa graficzna kusi), a może mogłabyś coś jeszcze polecić?
Co do birdwatchingu – bardzo lubię polskie nazwy zamiast angielskich, ale nie mam kompletnie pojęcia czym tę zastąpić. Nie trzeba jej chyba tłumaczyć dosłownie, co?
23 stycznia, 2019 at 7:34 pm
Obserwowanie ptaków to chyba jedyny sensowny polski odpowiednik tego słowa.
Co do atlasu, to mimo wszystko polecam Collinsa. Jednorazowo to sporo za książkę, ale nie będziesz potrzebowała żadnych innych książek do sprawdzania gatunków ptaków. Online całkiem daje radę ta stronka: http://ptaki.info/. 🙂
23 stycznia, 2019 at 9:47 pm
Jak na tak bogato ilustrowany przewodnik z ogromem tekstu, myślę że nie aż tak źle – zależy jak poszukać.
4 kwietnia, 2019 at 7:09 pm
Można go znaleźć w bardzo dobrej cenie. 🙂