Tego spotkania się nie spodziewałam!
W tytule powinnam jednak chyba napisać: śniadanie ślepowrona w moim towarzystwie, bo ja już swoje zjadłam.
Pierwszy artykuł związany z Teneryfą miał być inny. Chciałam w nim pokazać Wam, jakie zwierzęta tutaj są bardzo pospolite i można je spotkać nawet na krótkim spacerze wokół hotelu. Ale, kiedy spacerowałam po hotelowym ogrodzie i nad oczkiem wodnym zauważyłam tego ptaka, już wiedziałam, że to jemu poświęcę ten pierwszy tekst!
Niezwykłe spotkanie
Widziałam go dwa razy, kiedy akurat nie miałam przy sobie aparatu – raz rano i raz wieczorem, na samym początku pobytu na Teneryfie. Nie wiedziałam, ile czasu spędzi nad wodą, więc wolałam nacieszyć przez chwilę oczy jego widokiem, zamiast biec po aparat i ryzykować, że odleci, zanim wrócę.
Zresztą nie byłam nawet pewna, co to za gatunek, bo pasował mi trochę do młodej czapli siwej w zgarbionej pozie! Dopiero kolejne spotkanie z tym ptakiem miało rozwiać wszystkie moje wątpliwości i okazało się, że oto mam do czynienia z młodym ślepowronem (Nycticorax nycticorax), jeszcze ubarwionym raczej jak pisklę aniżeli osobnik dorosły. Ale nie uprzedzajmy faktów!
Codziennie przychodziłam w to miejsce, za każdym razem już z aparatem, licząc na kolejne spotkanie. Starałam się wybierać podobne pory do tych, w których widziałam go poprzednio, ale bez skutku: wokół stawu spotykałam jedynie jego regularnych mieszkańców.
Poszczęściło mi się w końcu dzisiaj rano, po śniadaniu, kiedy to ujrzałam go ukrytego na drzewie pośród listowia. Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że ślepowrony lubią przesiadywać na drzewach, a ja, wcześniej widziawszy go wyłącznie na brzegu stawu, w ogóle nie rozglądałam się wyżej! Niewykluczone zatem, że już wcześniej mogłam mieć okazję uwiecznić go na zdjęciach, tylko po prostu go nie zauważyłam.
Ważne jednak, że teraz widziałam go doskonale: siedział na gałęzi nad wodą i co chwila poprawiał chwyt na trzymanej w dziobie rybie. Wciąż żyła, więc dopiero co ją złowił. Wyraźnie nie mógł sobie z nią poradzić, najwidoczniej była dla niego trochę za duża. Po chwili usłyszałam plusk, a ślepowron z pustym już dziobem patrzył za swoim posiłkiem, który tym razem zdołał ujść z życiem.
Ptak sfrunął na ziemię i postanowił spróbować swoich sił w innym miejscu. Ja, żeby go widzieć, również musiałam przenieść się gdzieś indziej, bo szybko zniknął mi z oczu za żywopłotem.
Dobry kwadrans spędził na wpatrywaniu się w lustro wody i przeskakiwaniu z jednego kamienia na inny, zanim podjął się kolejnej próby zdobycia śniadania. Udało mu się za drugim razem, ale i ta ofiara dość szybko uciekła z jego dzioba i ukryła się pod wodą.
Ślepowron znów zmienił miejsce. Ale tym razem, szczęśliwie dla mnie, podleciał bardzo blisko punktu, w którym stałam, dzięki czemu mogłam go fotografować z naprawdę niewielkiej odległości. Spacerował wzdłuż brzegu, uważnie obserwując wodę, zanim wybrał kolejne miejsce polowania.
Nie mogłam (i w sumie do tej pory nie mogę) się nadziwić, że tak zupełnie nic sobie nie robił z mojej obecności! Musiał być naprawdę bardzo głodny i bardzo skupiony na zorganizowaniu sobie śniadania, ponieważ w żaden sposób nie zwracał uwagi na dźwięk migawki, a chwilami podchodził do mnie nawet na odległość trzech metrów!
Chociaż, z drugiej strony, być może po prostu przyzwyczaił się do obecności ludzi. Kilkoro gości hotelowych (wraz z hałaśliwymi dziećmi) przechodziło koło mnie, kiedy fotografowałam ptaka, więc mógł się przyzwyczaić do tego, że tu po prostu ludzie mogą się pojawiać, ale go nie zaczepiają. A obfitujący w ryby staw jest na tyle kuszącą perspektywą, że można przymknąć oko na tak drobną niedogodność, jak ludzie.
Cierpliwość ślepowrona została nagrodzona, bo zdołał upolować kolejną rybę! Nie wiem, czy ta płoć była odrobinę mniejsza od poprzednich, czy może po prostu tym razem już z większą wprawą podszedł do posiłku, ale niewiele czasu zajęło mu oddzielenie głowy od tułowia i zabranie się za połykanie śniadania.
Bo, poza głową, połykał rybę w całości. Trwało to dłuższą chwilę, w trakcie której wielokrotnie poprawiał zdobycz w dziobie, ale tym razem już było pewne, że tego dnia młody ślepowron nie spędzi z pustym żołądkiem.
Mam ogromną nadzieję, że historia oraz zdjęcia przypadły Wam do gustu! Dajcie znać, jaką macie opinię w kwestii zdjęć, tylko, bardzo Was proszę, bądźcie wyrozumiali! Jestem raczkującym fotografem i dopiero uczę się obsługi lustrzanki, więc zdaję sobie sprawę, że fotografie mogą mieć wiele niedociągnięć, jak na przykład ostrość w złym miejscu. Mimo wszystko jestem bardzo zadowolona z efektu!
25 czerwca, 2018 at 6:22 pm
Elu, kawał kapitalnej roboty! Świetne zdjęcia – wspaniale uchwyciłaś „obiekt”:)
3 lipca, 2018 at 9:13 am
Dziękuję! Cieszę się, że Ci się podoba. :*